Tęczowatość. Bardzo pożądana cech cecha w kwestii wyglądu jednej góry czy nawet całych gór. Odrobina koloru i już mamy różne Rainbow czy wersji skromniejszej Painted: Mountain, Hills i tak dalej.
A więc voila: Painted Hills w amerykańskim Oregonie, Seven Coloured Earths na Mauritiusie, Arizona Rainbow Mountains, Landmannalaugar czyli kolorowe wzgórza na Islandii, Fourteen Coloured Mountain znany też jako Hornacal w północnej Argentynie czy wreszcie słynną od kilku lat Vinicuncę czyli peruwiańską Kolorową Górę. I pewnie jeszcze kilka innych.
Uczciwie powiem – nie widziałem ich jeszcze w realu, ale mogę oceniać po zdjęciach i opisach. Są piękne, ale chyba niezbyt duże, to raczej pojedyncze góry czy czasami wręcz fragmenty gór.
W tym kontekście Zhangye Danxia to prawdziwa matka i ojciec tęczowych gór 🙂
Ciągnie się kilometrami, jest tęczowa aż do granic nieprawdopodobieństwa, surrealistyczna jak z obrazów Dalego.
Niestety. Nie jest już ta informacja słodką tajemnicą nielicznych – odwiedziliśmy ją, podziwialiśmy, celebrowali jej piękno, ale wspólnie z około tysiącem rozgorączkowanych Chińczyków. Co nie zmienia faktu, że i tak zachęcam Was do zobaczenia tego miejsca. Kolejny chiński cud natury. Dalszy opis wydaje się być zbędny.
Oceńcie sami, oglądając zdjęcia.
Praktycznie:
Dojazd autobusem publicznym z samego Zhangye. Tanio i bezproblemowo.
Drogi bilet wstępu, po samym Parku Narodowym można poruszać się tylko oficjalnym autobusikiem kursującym regularnie pomiędzy poszczególnymi punktami widokowymi. Można się z nich nieco urwać i pójść sobie na własną rękę – ale tylko głównymi drogami. To sensowne – przy takich tłumach, góry zostałyby szybko zniszczone.