Letni Pałac w Pekinie – piękne miejsce na spokojny poranny spacer. No cóż. Pierwsza część wypowiedzi jest jak najbardziej prawdziwa, druga jednak zdecydowanie nie.
W skrócie – Letni Pałac jest naprawdę wspaniały, ale i też tłumnie odwiedzany. A że poranek jest niedzielny (tak nam niestety wypadł plan podróży), toteż mamy coś w rodzaju potopu ludzkiego.
Na szczęście Chińczycy mają silnie rozwiniętą cechę grupowości – lubią tłumnie zwiedzać i nie za chętnie wychodzą poza główne atrakcje. I tu pojawia się nasza szansa – eksplorujemy boczne ścieżki, troszkę zapuszczone pawilony, dziksze fragmenty parku.
Oczywiście co jakiś czas wpadamy w tłum i razem z nim podziwiamy też główne atrakcje Letniego Pałacu, mamy świadomość tego, iż głupotą byłoby je zignorować.
Trzeba bowiem uczciwie powiedzieć – jest tu co oglądać. Yihejuan bo tak nazywa się kompleks jest prawdziwym gigantem – cztery kilometry kwadratowe powierzchni(!), z czego dwie trzecie zajmuje sztucznie zrobione jezioro Kunming. Góry, kanały, trzy tysiące obiektów, dziesiątki tysięcy drzew i krzewów – wszystko stworzone, nie naturalne. Dzieło ludzkich rąk i to stworzone raptem w ciągu 4 lat, z polecenia słynnej Cesarzowej Cixi. Skądinąd postaci w historii Chin wyjątkowo niepopularnej – uważa się, że to jej właśnie wieloletnie rządy (za długie i pełne korupcji) ostatecznie przypieczętowały upadek Cesarstwa. Jej siostrzany wnuk – nieszczęsny cesarz Puyi (to bohater słynnego filmu Bernarda Bertolucciego – Ostatni Cesarz), który objął po niej tron, rządził jeszcze tylko po trzy lata – obalony został w 1911 roku przez Rewolucję Xinhai. Ta ogłosiła koniec tysiącletniego Cesarstwa i początek Republiki Chińskiej a samego Cesarza umieściła w czymś w rodzaju aresztu domowego w Zakazanym Mieście.
A Yihejuan otworzyła dla pospólstwa Cesarskie Ogrody możliwe do odwiedzenia dla każdego. Rzecz nie do pomyślenia…