Płaskowyż Guassa. Etiopskie Shangri-La

Płaskowyż Guassa – mało znany, wysokogórski region we Wschodniej Etiopii. Jedziemy tam z dwóch powodów – po pierwsze na łąkach Guassy pasą się największe na świcie stada dżelad, po drugie to jedyne obok gór Bale miejsce, gdzie możemy spotkać etiopskie wilki kaberu .

Aby dojechać do Guassa musimy zjechać z głównej drogi prowadzącej do Addis Abeby. Przed nami prawie 100 kilometrów traktu szutrowego, ale zupełnie przyzwoitej jakości.  Droga pnie się coraz to wyżej a pogoda momentami się psuje i widoczność wtedy spada prawie do zera. Kiepskie rozwiązanie w sytuacji, gdy jedzie się wąską drogą nad olbrzymimi przepaściami. Za to gdy wychodzi słońce możemy podziwiać rewelacyjne widoki – góry, kaniony i przepaście. Super miejsce!

Po drodze robimy krótką po to by odwiedzić stary  klasztor Arbara Medhane Alem.  Nie sam tu kościół jest najciekawszy a przedziwne mauzoleum urządzone w jaskini wykutej w litej skale. Nie możemy do niego wejść ani tym bardziej robić tam zdjęć – to ścisłe tabu w tym świętym miejscu. Zerkamy jednak przez drzwi – widok mrozi krew w żyłach, Na dnie jaskini leżą dziesiątki zmumifikowanych zwłok, jak mówi lokalny przewodnik „fossili”. Kim są ci ludzie? Jeden z mnichów twierdzi, że to święci męczennicy zabici podczas najazdów Ahmeda Grania w XVI wieku i tu właśnie pochowani. Jeszcze inny zarzeka się, że to aniołowie, którzy przybyli tu setki lat temu, zasnęli i spoczywają w jaskini. Jakby nie było miejsce jest i fascynujące i przerażające. Jeśli dobrze znosisz horrory – to polecam, na pewno nie będziesz zawiedziony.

Płaskowyż Guassa jest położony naprawdę wysoko, nieco ponad 3000 metrów nad poziomem morza. To prawdziwy Tybet Etiopii – surowa, dzika kraina. Pełna rzadkich, endemicznych zwierząt, ale też i niezwykle ciekawa etnograficznie. Tutejsze społeczności żyją wciąż dawnym rytmem, tradycje i zwyczaje Amharów zachowały się tu lepiej niż gdziekolwiek. Yegam i Mehal Meda to wioski, gdzie pojawienie się białego podróżnika wciąż budzi niemałą sensację. Co ciekawe te właśnie izolowane społeczności same ochroniły wyjątkową przyrodę Płaskowyżu. Nie ma tu żadnego parku narodowego, zwierzęta są otoczone opieką przez całą społeczność. W ostatnich latach inicjatywa ta zyskała wsparcie niemieckiej fundacji pomagającej lokalnym projektom skoncentrowanym na ochronie przyrody, ale i tak sukces to zasługa ludzi z Guassa.

Dojeżdżamy do Yegam późnym wieczorem – tu, w wybudowanych z pomocą Niemców drewnianych domkach będziemy mieli nocleg. Jak się okaże bardzo trudny, bo w noce temperatura spada kilka stopni poniżej zera. Dla naszych organizmów, które jeszcze kilka dni temu gotowały się na pustyni Danakilskiej to lekki szok. Ale cóż – trzeba to jakoś przetrwać.

Przed nami spotkanie z kaberu i dżeladami …