Ranek na Płaskowyżu Guassa – strasznie zimno, wietrznie, ale pięknie. Wyruszamy z przewodnikiem na poszukiwanie kaberu etiopskiego (Canis simensis). Ten przedstawiciel rodziny psowatych, zwany jest też wilkiem etiopskim należy do najbardziej zagrożonych wyginięciem drapieżników na świecie. Realistyczne szanse na jego zobaczenie mamy w Górach Balie (tam żyje największa populacja kaberu) i właśnie tutaj na Płaskowyżu Guassa.
Powoli się rozjaśnia i robi nieco cieplej – kaberu znaleźć można na zboczach gór, pośród bujnej roślinności wysokogórskich łąk. To dla nich idealne wręcz środowisko – tutaj znajdują swój ulubiony posiłek – liczne żyjące pod i na ziemi gryzonie. Po jakimś czasie przewodnik wypatruje watahę wilków – daleko, ale i tak jesteśmy zachwyceni. To wielka rzadkość – w całej Etiopii żyje ich nie więcej niż 700. To swoisty paradoks, że pierwszym wilkiem jakiego zobaczyłem w swoim życiu jest ten najrzadszy – kaberu.
Po śniadaniu przychodzi pora na wyprawę na poszukiwanie dżelad – dla mnie bardzo oczekiwanego punktu wyjazdu do Etiopii. Od wielu lat fascynują mnie te zwierzęta – prowadzące najbardziej złożone życie społeczne poza małpami człekokształtnymi. I samymi ludźmi.
Wędrujemy przez kilkadziesiąt minut, widoki i przyroda płaskowyżu wynagradzają wysiłek wspinania się na coraz to wyżej położone łąki. W końcu spotykamy duże stado – kilkanaście, może dwadzieścia kilka małp. Potężne samce, samice z młodymi, przekomarzające się małpie nastolatki. Starsze osobniki mają bardzo charakterystyczny wygląd – pokryte są gęstym futrem, ale ich pierś jest naga i ma krwisto czerwony kolor. Stąd też i nazwa – małpy o krwawiącym sercu.