Dallol – jedno z najbardziej dziwacznych miejsc w jakim kiedykolwiek byłem. Krajobraz taki surrealistyczny, że aż wydaje się nieprawdziwy. Ale Dallol istnieje naprawdę – spędziliśmy tam kilka godzin podziwiając miejsce, które jest prawdziwym cudem natury. Kolory, kolory i jeszcze raz kolory. Nieprawdopodobne żółcie, czerwienie i fiolety. Przedziwne kształty – jeziora, mini-wulkany i mini-gejzery. Opary siarki. Trochę piekła i odrobina nieba.
Czym wobec tego jest Dallol?
Odpowiedź nie jest wcale oczywista. To najniżej na Ziemi położony wulkan – samo dno Kotliny Danakilskiej, 116 metrów poniżej poziomu morza. Kratery tego przedziwnego wulkany wypełnione są gorącymi basenami z solanką pełną kwasów siarkowych, związków fosforu i żelaza. Odparowując tworzą one ewaporaty – przedziwnych kształtów i kolorów twory wytrącające się z silnie stężonych kwasów.
Pełno tutaj gejzerów, fumaroli, tarasów siarkowych przypominających trochę te widziane przez mnie wcześniej w Pamukkale. Wszystko syczy i bulgocze, trzeba bardzo uważać aby nie wpaść do któregoś z gotujących się jeziorek. Trochę niebezpiecznie, ale bardzo pięknie.
Pełny odlot – oceńcie sami oglądając zdjęcia.