Bukit Lawang to sumatrzańska wioska, w której stworzono Centrum Rehabilitacji Orangutanów, nieco podobne do tych spotykanych w malezyjskim Borneo. Samo Centrum postanowiliśmy sobie odpuścić – jakoś zbytnio w mojej ocenie przypomina ono ZOO (choć oczywiście doceniam szczytne cele jakie stoją u podstaw tej działalności).
Powód przyjazdu tam był nieco inny. Bukit Lawang jest bowiem miejscem, z którego organizuje się trekkingi podczas których można podpatrywać żyjące w dżungli orangutany sumatrzańskie. Obok Bukit rozciąga się jeden z największych parków narodowych Indonezji – Gunung Leuser. To prawdziwa ostoja zagrożonych, endemicznych gatunków zwierząt i roślin.
Przyjeżdżamy tu tylko na 2 dni, stanowczo zbyt krótko aby lepiej poznać dżunglę, dlatego decydujemy się jedynie na kilkugodzinny trekking. Cel jest oczywisty – spotkać dzikie orangutany!
Trekking jest sensownie prowadzony, przewodnik ma niezłą wiedzę na temat dżungli i zamieszkujących ją zwierząt. Chodzi się po dżungli (podobnie zresztą jak i po innych, w których byłem) raczej kiepsko – jest ślisko, błotniście i nierówno, ale na szczęście nie aż tak parno i gorąco jak by można się spodziewać. Po około 2h szukania spotkamy całą orangutanią rodzinę, z którą możemy spędzić prawie godzinę. Nie są nadmiernie bojaźliwe, to my mamy pilnować aby się do nich nadmiernie nie zbliżać. To moje pierwsze doświadczenie obserwowania małp człekokształtnych w warunkach naturalnych, więc wrażenie jest naprawdę niezwykłe.
Orangutan sumatrzański (Pongo abelii), mniejszy i jeszcze rzadszy od swojego borneańskiego kuzyna – w zasadzie spotkać go można w kilku rezerwatach, w dżunglach północnej Sumatry. Oba zresztą gatunki orangutana są krytycznie zagrożone wyginięciem – to wynik zarówno kłusownictwa jak i niszczenia ich naturalnych środowisk. Tu, w Bukit Lawang próbuje się je chronić, zorganizowano Centrum Rehabilitacji Orangutanów a pieniądze pozyskiwane od eko-turystów mają wspierać te szczytne cele. Czy tak jest nie wiem, na pewno na orangutany tutaj nikt nie poluje – zbyt cenne stały się dla lokalnej ekonomii.
Nasz treking trwa dalej i na obserwowaniu orangutanach się bynajmniej nie kończy – spotykamy też śliczne i towarzyskie małpki – langury Thomasa (też rzadkie, endemiczne i zagrożone wyginięciem) wyraźnie zainteresowane kontaktami z nami. Po drzewach wspinają się wiewiórki końskoogonowe a gdzieś w gęstwinie dostrzegamy wreszcie pięknego argusa wspaniałego – sumatrzańskiego kuzyna pawia.
Zdecydowanie polecam. W mojej ocenie to jedno z lepszych miejsc w Indonezji do podpatrywania dzikich zwierząt.
Praktycznie:
Dojazd z Medanu, około 2h, autobusy, taksówki.
Dużo niedrogich hoteli w samej wsi.
Wejście do Parku Narodowego z przewodnikiem (około 30$). Cena jak na oglądanie małp człekokształtnych śmiesznie mała – przypominam, goryle za 500$ czy szympansy za 150$.