Kawah Ijen. Jeden z dziesiątków czynnych wulkanów Jawy. Wyjątkowy, inny niż wszystkie. Przepiękny poprzez niezwykłe efekty wizualne – turkusowe jezioro w kalderze wulkanu, żółte pokłady siarki, czerwono-beżowe zbacza stożka wulkanicznego, zieleń otaczającej dżungli i pól ryżowych. A wszystko to spowite w unoszącej się powoli mgle. Można wejść na sam brzeg krateru, przy sprzyjającej pogodzie zejść na sam jego dół, do miejsca gdzie wydobywana jest siarka. Niczym wędrówka z nieba do wrót piekieł.
Hmm… jakoś symbolicznie te dwa aspekty tu się łączą – niebo i piekło, piękno natury i brzydota wyzysku. Czemu?
Cóż – Kawah Ijen to nie tylko cud natury, ale i miejsce brutalnej eksploatacji. Miejsce, które było jednym z niesławnych bohaterów filmu Michaela Glawoggera, Śmierć człowieka pracy – przejmującego dzieła o wyzysku ludzi pracy na początku XXI wieku. Film pokazuje straszliwy los pracujących tu biedaków – zarówno tych wydobywających siarkę z dna krateru, jak i tragarzy, którzy dwa, trzy razy dziennie wynoszą po kilkadziesiąt kilogramów urobku. Wszyscy oni pracują bez jakichkolwiek zabezpieczeń, narażeni na stałą ekspozycję na trujące wyziewy wydobywające się z wulkanu. Efekt – młodzi mężczyźni mają często wygląd starców a mało kto spośród nich dożywa do czterdziestki.