Oaza Skoura jest kolejnym punktem na naszej trasie – mamy tu też i nasz kolejny nocleg, w miłym hotelu urządzonym w pięknej starej kasbie. Co ciekawe sama Skoura, jakkolwiek znana jest z zdjęć w folderach turystycznych (szczególnie często jest tam prezentowana Kasba Amerhidl), nie jest zbyt popularna wśród zwiedzających.
Czemu ? Trudno to stwierdzić, co Skoura w naszej ocenie należy do najpiękniejszych oaz Maroka. Co prawda gaj palmowy nie jest już tak gęsty jak w wcześniejszych latach, ale dalej robi ogromne wrażenie. A tutejsza tradycyjna architektura wręcz powala.
Skoura słynie ze swoich kasb – co najmniej trzy z nich są warte odwiedzenia. Kasba Ben Moro, Kasba Ben Amar i najwspanialsza z nich – Kasba Amerhidl. Tą ostatnią można zwiedzać również w środku (oczywiście z przewodnikiem). Warto wydać na to trochę kasy, kasba jest bardzo dobrze zachowana i robi na nas duże wrażenie. Zbudowano ją w XVII wieku jako swoiste centrum władzy lokalnych feudałów – to tak naprawdę potężna i bardzo bogato zdobiona rezydencja. Widomy znak zamożności i potęgi lokalnych rodów, które przez setki lat twardą ręką rządziły Południem.
Do czasów kolonialnych struktura władzy na południu Maroka była niezmienna – potężne koczownicze plemiona dominujące w okolicznych górach i na pobliskiej pustyni wymuszały na mieszkańcach oaz haracz. Wieśniacy zaś chronili się pod opiekę równie silnych jak koczownicy rodów feudalnych uznając w zamian ich władzą i zwierzchnictwo.
Na samym dole drabiny społecznej znajdowali się Haratyni – czarnoskóra ludność oaz Południowego Maroka. Nie do końca jasne jest ich pochodzenie – duża część pochodzi prawdopodobnie od potomków czarnoskórych niewolników przywożonych tutaj z rejonów Sahelu. Część naukowców uważa jednak, że Haratyni mogą też być potomkami pierwotnej ludności południowego Maroka – resztkami społeczności, która w zamierzchłych czasach zamieszkiwała żyzną jeszcze Saharę. W miarę jej stopniowego pustynnienia większość dawnych Saharyjczyków wycofała się na południe – w stronę Sahelu, istnieje też jednak teza, że część z nich osiedliła się właśnie tutaj – w rejonach Draa, Dades i Tafilalt. Przybycie Berberów a potem Arabów sprawdziło ostatecznie Haratynów do roli poddanych, nieodróżnialnych z czasem od niewolników przywożonych z Sahelu. Dziś są wolni, ale dalej bardzo biedni i niespecjalnie szanowani. Mają jednak jeden mocny punkt – muzyką gnawa, pełną afrykańskich rytmów, bardzo żywiołową i głośną.
Zwiedzamy kasbę, potem włóczymy się trochę po samej oazie. Gaje palmowe wyglądają trochę nierzeczywiście na tle ośnieżonych gór Atlasu. Takie jest właśnie Maroko – zróżnicowane, barwne i nietypowe.