Jiayuguan – ostatni bastion Wielkiego Muru

Jiayuguan czyli szansa na spacer po Wielkim Murze bez szalonych tłumów. Inaczej niż w bezpośredniej okolicy Pekinu, tutaj ma się Mur dla siebie, można łazić do nim do woli  i  napawać pięknymi widokami pustyni Gobi i gór Qilian Shan. Oczywiście po zapłaceniu sowitej opłaty jak za co cokolwiek w Chinach mającego jakikolwiek ślad atrakcyjności turystycznej – w tej kwestii zasady w Państwie Środka są niezmienne.

A wracając do samej twierdzy…

To właśnie położenie Jiayuguanu w wąskim przesmyku pomiędzy pustyniami Gobi niedostępnymi górami Qilian zadecydowało o tym, że wybrano to miejsce na budowę potężnej twierdzy – Zachodniej Bramy Wielkiego Muru. Brama Jiayu obok położonej niedaleko Bramy Juyong wyznaczały granicę nie tyle chińskiej władzy za czasów dynastii Ming (bo ta sięgała dużo dalej na zachód) a raczej mówiły o końcu / początku chińskiej cywilizacji. Podróżni jadący do i z Chin mieli jasność – tu jesteś na granicy światów: cywilizowanego – Państwa Środka i dzikiego – Wielkiego Stepu.

Dzisiaj naukowcy coraz to częściej zwracają uwagę, że Wielki Mur pełnił w takim samym stopniu funkcje militarne co symboliczne – wyznaczał granice pomiędzy Porządkiem a Chaosem, cesarskim Ładem i koczowniczym Nieładem. Stąd wielkie symboliczne znaczenie takich miejsc jak Jiayuguan, choć oczywiście jego rola militarna i handlowa były też oczywiste.

Spędzamy raptem kilka godzin wędrując po (odrestaurowanym, ale nie nachlanie) Murze i zwiedzając samą twierdzę. To tak naprawdę potężny kompleks – 33 tysiące metrów kwadratowych powierzchni otoczonych wielkimi murami. Stacjonowało tutaj kiedyś kilka tysięcy żołnierzy narażonych na tej odległej placówce na ataki koczowników, ekstremalne warunki klimatyczne i osamotnienie…

My zwiedzając Jiayuguan też odczuwamy to w pewnym stopniu.  Jest naprawdę upalnie, sierpień to zdecydowanie nie najlepszy czas na wędrowanie po Gansu czy Turkiestanie Chińskim. Klimat zresztą jest tu ostry przez cały rok – wielkie upały latem i potężne mrozy zimą. Nawet dziś w dobie wygód – klimatyzowanych autobusów, dobrych dróg i przyzwoitych hoteli czujemy się czasami nieco znużeni podróżą.

Jak więc było tu kiedyś, w złotych czasach Jedwabnego Szlaku? Gdy karawany z tysiącami wielbłądów przemierzały pustynie, odpoczywając w nielicznych oazach, znosząc straszliwy skwar, pył i brak wody? Nie było łatwo handlować na Jedwabnym Szlaku, stąd można zrozumieć tęsknotę tych co opuszczali cywilizowane Chiny, aby w Jiayuguan wyruszyć w drogę w nieznane.

Cóż, wieczorem i my ruszamy na zachód, w stronę Dunghuangu – nie karawaną wielbłądów co prawda a nocnym autobusem. A znieść będziemy musieli jedynie dojmujący smród skarpet naszych chińskich współtowarzyszy podróży ?

W końcu przed nami bajeczne skarby Jaskiń Mogao.

Polecam. Dobre miejsce na przerwę w podróży z Lanzhou do Dunghuangu.  Łatwo dostępny fragment Wielkiego Muru z małą ilością turystów.