Yogyakarta – jawajskie klimaty

Yogyakarta to kwintesencja Jawy, Jawajczyków i kultury jawajskiej. Co wcale nie jest tak oczywistym stwierdzeniem.

Jawa jest wyspą stosunkowo niedużą, no może średniej wielkości. Jest za to wyspą bardzo gęsto, wręcz tłumnie zaludnioną – na powierzchni 126 700 tysięcy metrów kwadratowych  żyje około 130 milionów mieszkańców! Co oznacza średnią gęstość zaludnienia na poziomie mniej więcej 1026 ludzi na jeden kilometr kwadratowy – jeden z najwyższym wskaźników na świecie (w Polsce mamy 124 osoby na metr).

Co ciekawe ludność Jawy nie jest homogenna – Jawajczycy stanowią około 65% mieszkańców i mieszkają głównie w części środkowej i wschodniej wyspy, Sundajczycy (około 20%) to część zachodnia, Madurowie (około 10%) to część północna. I jeszcze kilka rozproszonych i mało znanych grup etnicznych, dziś żyjących w oddalonych górach, np. Tenggerowie, Badui czy Banyumasan.

Yogyakarta to najważniejsze miasto właściwych Jawajczyków – jeśli chcecie poznać ich wyrafinowaną kulturę to musicie spędzić w niej co najmniej kilka dni. Choć Jawajczycy są wyznawcami Islamu to zachowali cały szereg swoich pradawnych zwyczajów – chętnie radzą się duchów przodków, odprawiają rytuały kejawan i uczestniczą w całym szeregu barwnych ceremonii – niekoniecznie islamskiej proweniencji.

Są też urodzonymi artystami – tworzą wspaniałe, barwne batiki, piękne maski i filigranową srebrną biżuterię (to domena rzemieślników z Kota Gede). Yogyakarta i jej mieszkańcy słyną też z swojej muzyki (gamelan), tradycyjnych tańców (Wayang Wong) i teatru lalek (wayang kulit). To właśnie w sztukach wizualnych Jawy można najpełniej dostrzec synkretyczny charakter ich kultury tak daleki od znanego nam surowego obrazu Islamu.

Tu dygresja – islamskie społeczności na całym świecie są znacznie bardziej zróżnicowane niż wydaje się to powierzchownym obserwatorom. Spędziłem sporo czasu podróżując po wielu muzułmańskich krajach i mam poczucie, że pomimo pewnych wspólnych aspektów mamy naprawdę dziesiątki wariantów Islamu. Nie w kontekście doktrynalnym – tu można mówić o trzech głównych nurtach i kilkudziesięciu sektach –  a właśnie w kontekście kulturowym. Dlatego też kiepsko wypadają wszelakie uogólnienia

I właśnie Jawa może być tego sztandarowym przykładem a jej największym skarbem – Yogyakartą.

Odwiedźcie ją zanim się zmodernizuje. Można tu spędzić wiele dni i się nie nudzić.

Można też tu dobrze zjeść …

Jawajczycy mają bowiem wyrafinowaną i bardzo bogatą kuchnię, opartą na wielkiej ilości warzyw, owoców i wonnych przyprawach. Targ w Yogyakarcie jest zdecydowanie najlepszym miejscem aby się o tym przekonać – jak wielu składników w niej się używa. Spędziłem tam mnóstwo czasu podziwiając bogactwo oferty sprzedawanych tam towarów i zapobiegliwość pań handlarek. Urocze starsze panie z determinacją, ale wdziękiem próbowały mi sprzedać dziesiątki rodzajów owoców i warzyw. Niewiele kupiłem, ale za to mogłem się poprzekomarzać z nimi i porobić im trochę zdjęć. Szło to nawet całkiem sprawnie i zabawnie pomimo prawie całkowitego bloku językowego.

Przyjcie się zdjęciom i poczujcie też ten niezwykły klimat starej Jawy.