Muzeum Beilin – kolejny punkt na mapie zwiedzania Xi’anu. Największa kolekcja stel na świecie, w barwnych opisach chińskich przewodników – najcięższa biblioteka na świecie. Dziś to wszystko eksponowane w danej Świątyni Konfucjusza, samej w sobie ciekawej (ale i nie porywającej jak wszystkie świątynie tej religii).
Po szaleństwach Muzeum Regionalnego spodziewam się tłumów też tutaj i… miłe zaskoczenie. Jest stosunkowo pusto, nie ma kolejek po bilety, ani jakichś mas ludzi w środku. Dziwne to – bo kolekcja jest naprawdę znakomita. Oczywiście to nie skala Shaanxi Regional Muzeum, ale jest co podziwiać przez 2-3 godziny.
Z co najmniej czterech powodów warto tu przyjść.
Po pierwsze same stele – chińska specjalizacja (choć znana też w innych kulturach np. w Rzymie czy państwie Aksum). Tu jednak osiągnięto prawdziwe mistrzostwo – zarówno kamieniarki jak i kaligrafii. Stele są bowiem tylko źródłem informacji (to na nich umieszczano cesarskie edykty, obwieszczenia czy opisy ważnych zdarzeń), są też one prawdziwymi dziełami sztuki. Chińczycy, którzy podobnie jak Arabowie potrafią docenić jakoś kaligrafii przychodzą po dziś dzień do Beilin uczyć się od dawnych mistrzów. Cierpliwie ćwiczą sztukę dawnej kaligrafii pracowicie przepisując znaki umieszczona na stalach. W muzeum można też kupić papierowe odwzorowania tekstów wykutych w kamieniu, może być to całkiem niezła pamiątka z Xi’anu .
Kaligrafia i rola stel jest też wyrazem pozycji kasty uczonych – dominującej warstwy w Państwie Środka przez cały okres jego funkcjonowania. Pokazuje siłę i znaczenie biurokracji – pamiętajmy, że to właśnie Chińczycy wymyślili prekursora dzisiejszej służy cywilnej. Ba, zdaniem Francisa Fukuyamy wymyślili nowoczesne państwo…
Powód drugi, mój prywatny – dla mnie szczególnie ciekawa jest jedna z stel, zwana Stelą z Xi’an czy Stelą Daqin. Informuje ona bowiem o życzliwym przyjęciu w roku pańskim 638, przez wielkiego Cesarza Taizonga (pierwszego władcę Chin z dynastii Tang) pewnej nowinki, która przybyła z dalekiego Zachodu. Tą nowinką było… chrześcijaństwo, które już w VII wieku dotarło do China. Co prawda, w odłamie nestoriańskim (odłam chrześcijaństwa wschodniego), ale to i tak wydaje się niezwykłe. Wydarzenie opisane na steli pokazuje jak intensywne były związki pomiędzy poszczególnymi ośrodkami cywilizacyjnymi już wczesnym średniowieczu. Wielka była w tym zasługa Jedwabnego Szlaku, którym miałem przyjemność podróżować kilka lat temu.
Powód trzeci: wspaniałe płaskorzeźby przeniesione tutaj z Mauzoleum Cesarza Taizonga. Chyba najlepsze przedstawienia koni i jeźdźców w sztuce chińskiej, arcydzieła z VI wieku. Ekspresyjne, naturalistyczne, niczym najlepsze greckie rzeźby z okresu klasycznego. Wyraz jego miłości do koni , tak nietypowy dla Państwa Środka, ale oczywisty dla syna stepów – być może jest to dowód na częściowo tureckie korzenie Tangów.
Obok nich można tu zobaczyć i inne znakomite płaskorzeźby przeniesione tu z kompleksów funeralnych z czasów dynastii Han i Tang. Muzeum Beilin ma największy tego rodzaju zbiór na świcie. Sceny z życia dworu, mityczne zwierzęta, znaki chińskiego zodiaku. Wyśmienite.
Czwarty powód wizyty niestety się nie ziścił – olbrzymia kolekcja sztuki buddyjskiej była akurat niedostępna – pawilony zastałem zamknięte. Szkoda, ale i tak gorąco polecam wizytę w Muzeum Beilin.