Danakil to kraj Afarów. Jednego z najstarszych ludów Etiopii – zdaniem etnologów mieszkają tutaj już ponad 2000 lat. Być może to niegościnność ich ziemi zniechęcała potencjalnych najeźdźców do prób podbicia tego terenu. Może jest to zasługą ich wojowniczości i agresywności. Afarowie słynną bowiem ze swojej niechęci do obcych – do lat trzydziestych XX wieku każdy kto próbował dostać się do Kotliny Danakilskiej był zabijany. A wcześniej kastrowany – jądra Obcych były dla Afarów szczególnie cennym trofeum.
Dziś ryzyka są nieco mniejsze (jądrami nie ma co jednak ryzykować ?) – dalej jednak jest to region niebezpieczny i niegościnny. Nieprzypadkowo każdy odwiedzający Kotlinę Danakilską musi podróżować pod ochroną uzbrojonych strażników, zakazane jest samodzielne włóczenie się po tym regionie. Sami się o tym przekonujemy, gdy dokładnie dzień(!) po naszym pobycie na wulkanie Erta Ale dochodzi do krwawego zamachu – zaatakowany zostaje obóz na brzegu krateru. W efekcie tego cała etiopska ochrona oraz 5 turystów zostaje zastrzelona (4 osoby są ranne) a Afarowie porywają pozostałych Europejczyków. Do ataku dochodzi w nocy, formalnie przeprowadza go grupa z Erytrei, ale wykonawcami są oczywiście Afarowie. Okazuje się, że ich zgoda na wizyty podróżnych w Kotlinie Danakilskiej była tylko pozorna – zwycięża ich niechęć do obcych i wrogość do rządu etiopskiego. Nas nikt nie informuje o ataku, dostrzegamy wzmożony niepokój ochrony, ale wyjeżdżamy z Danakilu baz jakichkolwiek problemów. O wszystkim dowiadujemy się dopiero po dwóch dniach od członków naszych rodzin i przyjaciół w Polsce – tam wieści o zamachu dotarły wcześniej.
Szaleństwo. I trochę obraz rzeczywistego poziomu stabilizacji w krajach afrykańskich. Dziś jest całkowicie bezpiecznie, jutro może być zamach, wojskowy przewrót czy rewolucja…
Nasz pobyt przebiega w miarę spokojnie, choć trudno Afarów nazwać przyjaznymi. Starannie unikają jakichkolwiek kontaktów z obcymi, jedynie dzieci czasami podchodzą do nas aby dostać puste plastikowe butelki. Rzecz pozornie bezużyteczna, ale w miejscu, gdzie woda jest rzadkością puste butelki okazują się być naprawdę przydatne.
Jeśli prawdą jest, że warunki życia w jakiś sposób kształtują nawyki całych społeczności trudno się dziwić brutalności Afarów. Są tacy jaki i jest ich dom – Kotlina Danakilska. Skrajnie surowa, skrajnie niegościnna, całkowicie nieprzewidywalna. Jesteśmy w styczniu, najchłodniejszym miesiącu w roku, ale temperatura nie spada poniżej 30 stopni. To faktycznie piekło na Ziemi – przepiękne, ale nie do życia. Nie ma pitnej wody, nie ma grama cienia – tylko piasek i kamienie. I burze piaskowe podczas których w minutę robi się prawie całkiem ciemno.
Ulga przychodzi wieczorem – jest nieco chłodniej a w Hamad Ale udaje znaleźć nam się coś w rodzaju baru. Tu niczym w czasach Dawnego Dzikiego Zachodu spotykają się twardzi, strudzeni mężczyźni – żołnierze, ochroniarze, kierowcy i górnicy (jest tu kopalnia wydobywająca chyba potas). Porządnie, czysto ubrani szukają tutaj namiastki odległej Etiopii – odpoczywają, gadają, grają w karty i bilard. No i piją piwo. W czym im dzielnie towarzyszymy …