Wodospady Wiktorii dzielą między siebie dwa państwa – Zambia i Zimbabwe. To pierwsze jest celem naszej podróży, to drugie chcę odwiedzić już od kilku lat. Ba chyba już z 6 lat temu kupiłem sobie przewodnik i stworzyłem jakiś zarys trasy.
I ?
I … nic. Nic z tego nie wyszło. Przewodnik się kurzy na półce, plan się rozmył a ja oglądam Wodospady Wiktorii, ale z drugiej, zambijskiej strony. Dlaczego ?
No cóż – powody są złożone, ale upraszczając można ja określić: Robert Mugabe. Zimbabwe popadło w chaos polityczny wywołany polityką wieloletniego prezydenta kraju Roberta Mugabe. Można powiedzieć, że jako przywódca kraju dobrze zaczął swoje rządy, ale z czasem obrał sobie marny kierunek …
Zimbabwe ma w ogóle trudną historię. Inaczej niż w większości państw afrykańskich niepodległość nie przyniosła tu zrównania praw obywateli pochodzenia europejskiego i autochtonów. Była to zresztą niepodległość pozorna – podobna do tej południowoafrykańskiej, naznaczona dominacją nielicznej białej mniejszości i potężnym oporem Afrykańczyków. Biali przejęli władzę w 1965, pomimo oporu władz brytyjskich gotowych do wypełnienia wcześniejszych ustaleń mówiących o przekazaniu władzy autochtonom. Stosunkowo liczni w Rodezji (taką nazwę przyjęło państwo) biali osadnicy, obawiali się o los swoich wielkich farm i biznesów – i zdecydowali się na jawny bunt. Stworzony przez nich rząd nie został uznany przez nikogo na świecie (choć był po cichu popierany przez rasistowskie władze RPA i Portugalczyków wciąż kontrolujących sąsiedni Mozambik), ale utrzymał władze przez przeszło 10 lat! W tym czasie toczyła się krwawa wojna domowa, w której ujawniła się charyzma Roberta Mugabe – przywódcy Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe prowadzącego walkę partyzancką z dominacją białych.
Sukces Afrykańczyków dał im niepodległość w 1980 roku. Przyniósł też prezydenturę nowo powstałego kraju dla Roberta Mugabe. Początek rządów był bardzo budujący – Mugabe ogłosił narodowe pojednanie, wzmocnił gospodarkę, przyciągnął inwestorów i turystów. Zimbabwe zaczęło być nawet traktowane jako swoisty wzór rozwojowy dla innych państw Czarnej Afryki – demokracja, kapitalizm, brak napięć rasowych i etnicznych. Niestety to były tylko pozory – Mugabe potrzebował czasu aby utrwalić swoją potęgę, zdobywać coraz to większą władzę. Władzę, którą coraz bardziej konsolidował w swoich i rękach i nie oddał do dnia dzisiejszego. 30 lat rządów – imponujący wynik! Ale nie będący efektem popularności prezydenta a narastającego terroru politycznego, ograniczania praw obywatelskich i nakręcania konfliktów rasowych i etnicznych.
Ostatecznie rządy Mugabego przyniosły Zimbabwe kompletną ruinę – z jednego najbogatszych i najlepiej zarządzanych krajów Afryki stały się prawdziwym pariasem. Chaotycznym, wynędzniałym, słynącym z hiperinflacji i mało bezpiecznym.
Stąd też i decyzja – jedziemy do Zambii i Malawi a nie do Zimbabwe i Mozambiku.
Ale skoro jesteśmy na granicy – to szkoda byłoby nie wejść tam choćby na jeden dzień. Co prawda musimy kupić wizę za 20$, ale cóż …
Przechodzimy most i włóczymy się po zimbabwańskiej stronie Wodospadów – tu widoku są równie piękne, bo wydaje nam się, że z tej perspektywy Victoria Falls są jeszcze bardziej imponujące. A samo Zimbabwe – wydaje się być miłe, bezpieczne i nawet przyjacielskie. Może szaleństwa Roberta Mugabe nie odbiły się jednak aż tak na samym kraju i jego mieszkańcach. Jednym realnym zagrożeniem okazuje się gang pawianów terroryzujący kierowców i pieszych na moście nad Zambezi – bez pardonu wyrywający każdemu podróżnemu jego torby w poszukiwaniu jedzenia.
Czy nie jest to jednak swoistym symbolem władz Zimbabwe z zachłannym Panem Prezydentem i brutalną zachłannością jego rządów ?