Terakotowa Armia Cesarza Qin Shi

Terakotowa Armia Cesarza Qin Shi czyli najsłynniejszy zabytek Chin. Co oznacza, że nie ma chyba wycieczki, która nie „zalicza” tego miejsca , może tylko Wielki Mur jest bardziej popularny.

Sława ma oczywiście swoją cenę – tutaj nigdy nie będzie pusto, ba tu zawsze są niebotyczne tłumy. Najliczniej w mojej odwiedzane miejsce w Chinach, punkt obowiązkowy tak dla lokalnych turystów jak i dla przyjezdnych. Fascynujące i koszmarne jednocześnie.

Po pierwsze. Nie się też tak po prostu dojechać do Mauzoleum, wejść do niego, zwiedzić i wrócić. To było możliwe jeszcze 1994 roku, kiedy byłem tu po raz pierwszy. Teraz sytuacja jest zupełnie inna – wysiadamy gdzieś z dwa kilometry od głównej atrakcji , jaką jest owa osławiona Armia. I idziemy. A raczej przedzieramy się – pośród straganów, sklepów, knajp i wszystkich możliwych atrakcji. Nie ma wyboru – turyści o wielki biznes, ludzie kochają tutaj kupowanie i biesiadowanie – po prostu w Chinach nie da się inaczej zorganizować.

W budynku, w którym eksponowana jest główna część ekspozycji tłumy są naprawdę wielkie, trzeba się wręcz przepychać do barierek za którymi umieszczono posągi. Nieco lepiej jest w nowszych pawilonach, gdzie pokazuje się eksponaty odnalezione w ostatnich latach. A już najspokojniej jest na wystawie pokazującej potęgę komunistycznych Chin, choć do dziś nie wiem czemu akurat umieszczonej w tym miejscu.

Reasumując – Terakotowa Armia robi oczywiście wielkie wrażenie, ale trudno skupić się w takich warunkach na jej podziwianiu, nie mówiąc już na jakiejś próbie głębszej refleksji. Ta paradoksalnie pojawia się dopiero podczas oglądania zdjęć – teraz na spokojnie możemy docenić perfekcję wykonania glinianych rzeźb, zindywidualizowanie rysów poszczególnych żołnierzy, naturalizm postaci. To naprawdę arcydzieło, rzecz całkowicie wyjątkowa, nigdzie indziej nie ma czegoś podobnego.

Niewiele wiemy o Terakotowej Armii – cóż, pewnym jest tylko to, że jej wykonanie zlecił pierwszy Cesarz Chin, Qui Shi Huang, jako części jego monumentalnego grobowca. Armia miała go strzec po śmierci i zapewnić mu potęgę również w świecie pozagrobowym.

Rysy poszczególnych żołnierzy są zindywidualizowane – zakłada się obecnie, że do każdego posągu musiał pozować ktoś inny. Oznaczało to konieczność znalezienia z 8000 modeli. No cóż w końcu dla Pierwszego Cesarza nie było rzeczy niemożliwych. Jak podaje kronikarz Sima Qian przy budowie mauzoleum Pierwszego Cesarza pracowało aż 700.000 osób przez jedyne 38 lat!

Powstaje jednak pytanie.

Czy grobowiec w ogóle powstał bo pomimo intensywnych poszukiwań archeologów nigdy go nie odnaleziono? Fakt o tyle zastanawiający, że zgodnie z podaniami mauzoleum miało być wręcz monstrualnej wielkości – więc nie bardzo miało gdzie się zapodziać.

Więc może budowa grobowca sprytna mega-ściema Cesarza – zlecam budowę wielkiego mauzoleum, tworzę Armię tysięcy terakotowych żołnierzy a sam dyskretnie każę się pochować w jakimś ustronnym miejscu. I wtedy jestem pewny, że nikt nie zbezcześci mojego grobu, jestem po wieki bezpieczny.

Nie wiemy jak było, wiemy jednak, że Qui Shi Huang miał się czego obawiać – chyba żaden z Cesarzy Chin nie był tak bardzo znienawidzony jak on.

Owszem był człowiekiem potężnym, wybitnym strategiem i znakomitym dowódcą.  Zjednoczył Chiny – po raz pierwszy w ich historii. Zunifikował pismo. Ujednolicił miary i wagi. Budował drogi i kanały. Wysyłał ekspedycje badawcze w dalekie kraje. Ale …

Qui Shi Huang słynął wręcz ze swojego okrucieństwa, bezwzględności i umiłowania terroru. Ba Cesarz, z wsparciem swojego równie straszliwego doradcy Li Si stworzył system rządów oparty właśnie na takich zasadach. Legizm, system filozoficzny i prawny, którego nie powstydziłby się Nicola Machiavelli  wyniesiony został do rangi oficjalnej ideologii państwa. Zakazane zostało nauczanie innych niż legistyczne norm – uczeni i filozofowie, którzy nie podporządkowali się władzy zostali brutalnie zabici a zakazane księgi spalono. Szczególnie brutalnie prześladowany był konfucjanizm – nic więc dziwnego, że Pierwszy Cesarz ma wyjątkową złą opinię wśród filozofów i historyków.

Represje dotknęły nie tylko elity intelektualne. Cesarza zlecił wymordowanie członków dawnych rodów królewskich, prześladował i pozbawiał majątków również innych arystokratów. Sterroryzowano w końcu cały kraj, setki tysięcy chłopów zginęły przy budowie Wielkiego Muru, jakiekolwiek próby buntów tłumione były z pełną bezwzględnością.

Cena zjednoczenia China okazała się być bardzo wysoka.

Na szczęście dla swoich poddanych Cesarz miał jedną obsesję – nieśmiertelność. Wydaje się, że budowa monumentalnego grobowca z jego Terakotową Armią była tylko zabezpieczeniem Qui Shi na wypadek niepowodzenia w poszukiwaniach eliksiru wiecznego życia. Swoistym planem B – jakby nie wyszedł dalece bardziej pożądany plan A. Szukanie nieśmiertelności okazało się jednak aktywnością skracającą a nie wydłużającą życie. Cesarz bowiem zażywał wiele specyfików, większość prawdopodobnie z nich zawierała rtęć a ta, jak obecnie wiemy – jest silną trucizną. I stało się – ku radości swoich poddanych Cesarz przedwcześnie skonał.

Terakotowa Armia nadal stoi – choć dziś bardziej strzeże dzielnicy handlowej, która wokół niej powstała, niż swojego dawnego pana – Cesarza Qui Shi.

Ot złośliwa ironia losu.