Wschodnia Ghana. Czyli Rejon Volta dla jednych a brytyjski Togoland dla innych. Różnica bynajmniej nie semantyczna – to bardzo ważne polityczne rozróżnienie. Skąd ten problem? Jak zawsze – ze złożonej historii Afryki.
Dzisiejsze – Region Volta i niepodległe państwo Togo były od 1885 do 1916 roku niemiecką kolonią: Togolandem. Po przegranej przez Niemcy I Wojnie światowej zostało podzielone przez zwycięskich Aliantów na francuski i brytyjski Togoland i administrowane jako protektorat pod mandatem Ligi Narodów. Problem się zaczął w momencie uzyskania niepodległości przez Ghaną (samą wcześniej będącą kolonią brytyjską pod nazwą Złote Wybrzeże) – nie było jasne co zrobić z brytyjskim Togolandem. W wyniku przeprowadzonego w 1956 referendum przyłączono je ostatecznie do Ghany, ale decyzja ta nigdy nie została uznana przez niepodległe (od 1960 roku) Togo. Sytuacja jest o tyle trudna, że obecnie związki gospodarcze Regionu Volta z resztą Ghany są bezsporne, jednak kulturowo i etnicznie region ciąży ku Togo. Przyczyna jest jasna – po obu stronach granicy żyją Ewe, dla których ten podział jest niezasklepioną raną (sytuacja nieco podobna do tej jaka jest na Bałkanach w relacji Serbia/Kosowo/Albania).
Polityczne napięcia jednak nie przekładają się na bezpieczeństwo w Regionie Volty – spór o przynależność tego rejonu miał zawsze charakter polityczny a nie militarny. Stąd też bez najmniejszych obaw możemy przyjechać tutaj spokojnie eksplorować ten ciekawy obszar.
My niestety przyjeżdżamy tu jedynie na trzy dni – stanowczo za krótko aby zobaczyć cały region Górnej Volty. Podejmujemy więc decyzję o zwiedzaniu tylko okolic Ho czyli południowej części Regionu Volty. Poruszamy się na dłuższych odcinkach motorowerkami – taksówkami, okazuje się to być optymalnym i zupełnie bezpiecznym środkiem transportu. Jest słonecznie i zielono – to fajne miejsce na odpoczynek.
Główną atrakcją są Wzgórza Avatime – piękne widokowo, bardzo zielone, niegdyś całe pokryte tropikalną dżunglą. Niewiele pozostało z tych dzikich lasów – w zasadzie jedyny zachowany obszar dżungli to Las Tafi Atome, chroniony przez lokalnych mieszkańców dbających o żyjące tam małpy. Oczywiście nieprzypadkowo – to miejsce podobne do Baobang Fiema, tu również małpy są święte i czczone jako posłańcy Bogów i emanacje przodków. Dla mnie, miłośnika prymatów to szansa na kontakt z przedstawicielem kolejnego gatunku – koczkodanem rzecznym (Cercopithecus mona), śliczną i przyjacielsko nastawioną małpką. Sympatia do nas może oczywiście wynikać z faktu, że owe urocze stworzenia dobrze wiedzą, że jesteśmy w posiadaniu tak pożądanych przez nie bananów …
Niezależnie od tego co jest źródłem przyjacielskich zachowań uroczych małpek – spotkanie z nimi jest super. Zdecydowanie więc polecam wizytę w rezerwacie Tafi Atome. Choć z pewnym żalem muszę przyznać, że tym razem oferta village tour była raczej nędzna – pani przewodnik była mało zainteresowana swoją pracą i nieskłonna do udzielania większej ilości informacji o samej dżungli. Na szczęście małpy bronią się same swoim urokiem.
Kolejny punkt na naszej trasie to Amedzofe – dziś mała wieś, w czasach niemieckich tak zwana hill station czyli miejsce gdzie znużeni upałami Europejczycy mogli odpocząć w przyjemnym chłodzie. Niewiele pozostało z tamtego okresu (a w czasach kolonialnych była tu pierwsza w Togolandzie szkoła średnia), przyjeżdża się tu dla pięknych widoków. I długich spacerów – po okolicznych wzgórzach, lasach i plantacjach tropikalnych roślin. Wschodnia Ghana to potencjalnie znakomity obszar trekkingowy – z tego co czytam w necie w ostatnich latach zaczyna się rozwijać ten rodzaj turystyki w tym regionie.
Spędzamy w rejonie Volta przyjemne dni, sycimy się zielenią i cieszymy wieczornym chłodem. Nasz kolejny punkt wyprawy to już Togo – o tym w następnym artykule.