Świątynie Pekinu. Kiedyś były ich setki. Pekin, jak piszą podróżnicy z dawnych lat, słynął ze swoich świątyń i pałaców. Jedne i drugie nie najlepiej zniosły czasy komunizmu i szaleństw Rewolucji Kulturalnej, były bowiem zbyt ostentacyjnym symbolem dawnych czasów. Teraz są powoli odnawiane, ale rzadko kiedy odzyskują swoje dawne funkcje religijne i ceremonialne. Trzeba bowiem pamiętać, że świątynie Pekinu nie były tylko ośrodkami wiary, ale też spełniały ważną rolę w cesarskiej strukturze władzy. A tej już nie ma, nowa – komunistyczna, jak wiemy, ma całkiem inne ceremonie …
Decydujemy się na odwiedzenie dwóch z nich – tylko dwóch, ale za to chyba najpiękniejszych w Pekinie.
Świątynia Nieba, zwana też Ołtarzem Nieba czyli Tian Tan należała do miejsc kultu cesarskiego. Formalnie taoistyczna, była tak naprawdę miejsc niezwykle ważnych ceremonii dworskich – tutaj raz do roku Syn Nieba modlił się do Nieba właśnie o przychylność i dobre zbiory dla całego Państwa Środka. Panowie Świata, najpotężniejsi ludzie na Ziemi spędzali w izolacji i pokorze tutaj całe 3 dni po to, aby Niebo pozostało przychylne Cesarstwu. Cesarz Chin był bowiem nie tylko świeckim władcą, ale też i emanacją Nieba na Ziemi.
To fantastyczne miejsce, na szczęście nie zniszczone w gorszych czasach a teraz przed Olimpiadą starannie odrestaurowane. Charakterystyczny okrągły kształt mają oba budynki – główna świątynia zwana Pawilonem Modłów o Urodzaj wysoki prawie na 38 metrów i podobny do niego, ale zdecydowanie mniejszy Pawilon Cesarskiego Sklepienia Nieba. Najświętszym miejscem kompleksu jest Okrągły Ołtarz – miejsce w którym co roku, w dniu zimowego przesilenia Cesarz składał przebłagalne ofiary Niebu. Dziś okolice świątyni zamienione jest w rozległy park, w którym dziesiątki obywatelek i obywateli Chin, w wieku dowolnym uprawia prozdrowotną gimnastykę – Qigong.
Tego samego dnia, po południu odwiedzamy drugą świątynię – Yonghegong, przepiękną lamaistyczną Świątynię Harmonii i Pokoju. Zbudowana początkowo w roku 1694 jako pałac księcia Yongzhenga została w 1722 przekazana lamaistycznym mnichom i zamieniona na klasztor odłamu Gelugpa. Klasztor stał się siedzibą ważnych dostojników tybetańskich przybywających dom Pekinu – pekińskim centrum lamaizmu. Yonghegong była też miejscem rezydowania Panczenlamy – drugiego co do ważności przewódcy tybetańskiego.
Trzeba bowiem pamiętać, że dwór Qing miał silne związki z Tybetem i mocno wspierał lamaistyczny odłam buddyzmu. Lamaistami byli bowiem Mongołowie i właśnie ich związki z Lhasą budziły niepokój mandżurskich władców Chin. Zacieśnili więc związki z samym Tybetem – używając bardziej nacisków ekonomicznych i politycznych niż stricte militarnych. Quingowie wspierali też rozwój lamaizmu na terenie właściwych Chin, budowali klasztory i świątynie. Coraz to bardziej wciągali Kraj na Dachu Świata w orbitę wpływów Państwa Środka. Co ostatecznie niestety nie przysłużyło się samym Tybetańczykom bo stało się asumptem do komunistycznego najazdu na ten kraj.
Dziś Yonghegong to przepiękne, wspaniale zachowane miejsce, w mojej ocenie jeden z najpiękniejszych zabytków Pekinu, zawsze warte odwiedzenia. Cudowna architektura będąca połączeniem elementów tybetańskich i chińskich, bogate zdobienia, posągi Buddów i Bodhisattwów, w tym największy z nich – 18 metrowy posąg Maitrei zrobiony z jednego pnia sandałowca.
Bardzo polecam. Obie świątynie.
Jak wszystkie ciekawe miejsca Pekinu pełne są one zwiedzających – wygląda na to jednak, że trzeba będzie się po prostu przyzwyczaić do podziwiania zabytków razem z tłumami Chińczyków.