Północno-wschodnia Ghana to kraj suchych sawann, tradycyjnych wsi i miasteczek a także… glinianych meczetów. Ich obecność jest o tyle zaskakująca, że region ten leży stosunkowo daleko od głównych ośrodków cywilizacji muzułmańskiej w Zachodniej Afryce – terenów obecnego Mali i północnej Nigerii. Jak więc pojawiły się na tym pustkowiu budowle żywo przypominające pomniejszone kopie wspaniałych, glinianych meczetów Djenne, Timbuktu czy Kano?
Jeżdżąc po północnej Ghanie i odnajdując kolejne ukryte arcydzieła architektury banco próbujemy znaleźć odpowiedź na to pytanie. Naszą podróż zaczynamy od miejsca, które jest najbardziej znane w tym regionie czyli meczetu w Larabandze. Przyczyny popularności są dosyć oczywiste – ta wspaniała gliniana budowla położona jest tuż obok Parku Narodowego Mole, dotarcie do niej nie wymaga zorganizowania sobie prywatnego transportu. Możemy go podziwiać jedynie z zewnątrz – nie-muzułmanie nie mogą wchodzić do środka świątyni. Ta zasada w Ghanie bynajmniej nie jest wszechobecna (w kilku meczetach wpuszczono nas) – ale niestety dominuje w większości muzułmańskich krajów Afryki Zachodniej. Trafiamy na czas popołudniowej modlitwy – do świątyni zmierzają pięknie ubrani mieszkańcy Larabangi. Mamy więc szansę na dyskretne zrobienie kilku zdjęć, co normalnie nie jest łatwe. A szkoda bo ludzie mieszkający na północy Ghany mają już sahelijski sznyt i pięknie się ubierają. Sam meczet jest bardzo stary – zgodnie z podaniami został zbudowany w 1421 roku a jego fundatorem był kupiec Diula Ayuba.
Kim byli owi Diula, którzy przynieśli Islam w te rejony? Pochodzili z grupy plemiennej Mande, z terenów na pograniczu dzisiejszej Gwinei i Mali – sami przyjęli Islam w XII i XIII wieku, gdy ich rodzime terytoria podlegały wpływom wielkiego Imperium Mali. Diula stopniowo stawali się pośrednikami pomiędzy lepiej zorganizowanymi rejonami Sahelu z jego wielkimi, kupieckimi miastami (czyli Djenne, Gao, Timbuktu) a słabiej rozwiniętymi ekonomicznie społecznościami południowych sawann i dżungli. Stworzyli w ten sposób swoistą handlową diasporę – sieć ośrodków i ludzi żyjących na rozległych terenach Afryki Zachodniej, podobną do tej jaką mieli Chińczycy w Azji Południowo-Wschodniej czy Ormianie na Bliskim Wschodzie. A że Diula byli zapalonymi wyznawcami Islamu nieśli z sobą też potężny przekaz religijny i kulturowy – nawracali, budowali meczety, tworzyli szkoły koraniczne. Ostatecznie podjęli też próbą politycznego zdominowania tych regionów – Diula byli założycielami i władcami kilku państw, między innymi Królestw Kong i Wasulu na teranie dzisiejszego Cote d’Ivoire czy też ghańskiego Królestwa Gonja.
Prawie nic nie pozostało z tych czasów – jedynie małe, gliniane meczety w oddalonych wsiach i miasteczkach. Udaje nam się zobaczyć ich jeszcze kilka poza samą Larabangą – w Bole, Banda Nkwanta, Wa i Nakore. Zgodnie jednak z informacjami jakie wyczytałem na stronie National Museum of Ghana tego typu budowli na północy jest kilkanaście!
Nasz wynajęty samochód okazuje się być bardzo przydatny w poszukiwaniu ukrytych po wsiach meczetów – choć niestety tylko tych położonych blisko głównych (czytaj asfaltowych) dróg. Trwa pora deszczowa i mniejsze drogi są niestety słabo przejezdne – nie udaje nam się w tej sytuacji dotrzeć do Wechiau, gdzie moglibyśmy zobaczyć meczet i gliniany pałac lokalnego wodza. I stado hipopotamów żyjące w przepływającej tuż obok wioski Czarnej Wolcie.