W świadomości wielu podróżnych Maroko kojarzy się jednoznacznie z Saharą – czy słusznie? Czy to faktycznie kraj pustyń?
Istotnie – wspaniałe oazy Południa kraju mają jednoznacznie pustynny klimat a ich mieszkańcy od setek lat żyją z pośrednictwa w handlu transsaharyjskim. Związki z Saharą to ważny aspekt marokańskiej świadomości narodowej – podkreślany być może nawet bardziej niż berberyjskie pochodzenie czy andaluzyjskie dziedzictwo kulturowe.
Patrząc jednak z drugiej strony do Maroka należy zaledwie skrawek Sahary – pustynne posiadłości Marokańczyków są bardzo skromne w porównaniu do tego czym dysponuje Algieria, Libia czy Mali. To zresztą wieczna zadra tego kraju – tuż po odzyskaniu niepodległości Maroko wystąpiło z roszczeniami do olbrzymich obszarów Sahary – de facto całej Mauretanii i Sahary Zachodniej, prawie połowy algierskiej Sahary a nawet kawałka Mali. Polityka tzw. „Wielkiego Maroka” zakończyła się jednak kompletnym fiaskiem a jej jedynym (niechlubnym) spadkiem jest przewlekły konflikt o Saharę Zachodnią, w który Maroko jest już uwikłane od przeszło 30 lat. Równie nieudane były próby zajęcia części algierskiej Sahary w latach sześćdziesiątych czy uparte ignorowanie państwowości Mauretanii.
Efekt – nie ma co liczyć w Maroku na kilometry pustynnych wydm, szanse na zgubienie się w piaskach Sahary nie są tu zbyt duże …
Co wobec tego nam pozostaje? Oczywiście szlakiem setek innych turystów pojechać do Merzougi, aby tam zażyć pustynnej przygody. Nie ma ukrywać – atrakcja to jest mocno skomercjalizowana i nie mamy co liczyć tutaj na mistyczne doświadczenia „samotności w morzu piasków” (sic! tak czytałem o tym miejscu). Z drugie zaś strony tutejsza Sahara jest naprawdę piękna – Erg Chebbi to prawdziwa piaskowa pustynia z wydmami dochodzącymi do 150 metrów.