Liwonde NP. W drodze do parku. Poranne safari

Podstawowy problem każdego kto podróżuje niezależnie po Afryce – jak zobaczyć miejsca, do których nie da się dotrzeć transportem publicznym? Który jak już kilkakrotnie, we wcześniejszych artykułach pisałem, jest kiepski, rzadki i wcale nie tani. I co najważniejsze – jeździ raczej na głównych trasach, z rzadka jedynie docierając do mniejszych miejscowości.

Rozwiązań jest kilka: wynajem dżipa – mega drogie rozwiązanie, organizowane lokalnie wycieczki – wybitnie rzadka opcja (w zasadzie tylko w kampach przy parkach narodowych), mieszanka stopa (i tak płatnego) i długich spacerów – bardzo czasochłonne rozwiązanie.  No i jeszcze samodzielna jazda rowerem lub motorkiem, ale to wtedy jak się jest prawdziwym twardzielem i lęka szaleństwa na afrykańskich drogach ?

Można też wynajmować coś w rodzaju taksówki czyli skrajnie zdezelowanego samochodu osobowego, który zazwyczaj służy do przewozu 6-8 osób. W układzie wynajmu, pojedzie tam gdzie chcemy, ale będziemy za to słono płacić. Kierowcy wiedzą, że nie mamy innego wyboru i ceny jakie zazwyczaj nam rzucają nijak się mają ani do kosztów paliwa ani tym bardziej jakości wozów jakie posiadają (czasami korelacja jest wręcz odwrotnie proporcjonalna – straszliwe trupy/samochody w Malawi czy Burkinie Faso będą droższe niż luksusowa taksówka w Polsce). Cóż – decyduje nieśmiertelne prawo podaży i popytu, Afryka to kapitalizm w najczystszej formie …