Dziś klasyka czyli skalne kościoły Lalibeli. Jeśli jest w Etiopii jakiś miejsce w miarę kojarzone i znane nieco większej ilości ludzi a nie tylko pasjonatom – to właśnie Lalibela (i może Dolina Omo). Nie jest to oczywiście kwestia jakiegoś przypadku – kompleks w Lalibeli to na pewno najbardziej imponujący zabytek Etiopii a może i nawet całej Subsaharyjskiej Afryki.
Jako, że jestem tu po raz drugi to mogę skoncentrować się bardziej na tych aspektach, które są często pomijane są podczas pierwszej wizyty. Kościoły to oczywiście arcydzieła sztuki – ten wymiar jest niezaprzeczalny, często jednak niedostrzegany jest aspekt duchowy tego miejsca. Lalibela to do dzisiaj religijne centrum Etiopii – to właśnie do niej, obok Aksum i Gondoru przybywa najwięcej pielgrzymek, tu odbywają się najbardziej spektakularne ceremonie i festiwale Kościoła Etiopskiego. Dzieje się niezależnie od rosnącego ruchu turystycznego, jakby na przekór rosnącej komercjalizacji tego miejsca. Tak więc jeśli nieco zwolnimy tempo zwiedzania będziemy mogli poczuć religijny wymiar Lalibeli – wtedy łatwiej zrozumiemy też kulturowe konotacje powstania skalnych kościołów.
Lalibela – czas boski slider 1
Samych kościołów jest w Lalibeli trzynaście i tworzą one dwie grupy: kompleks północno-zachodni składający się siedmiu kościołów i kompleks południowo-wschodni liczący sobie pięć świątyń. Trzynasty kościół jest położony w pewnym oddaleniu od reszty – to chyba najniezwyklejszy z nich wszystkich – Bet Giorgiys. Wydrążony w całości w skale ma kształt krzyża greckiego – zadziwiający widok, gdy podziwiamy go z góry. Niewiele budynków na naszej pięknej planecie robi tak duże wrażenie – zwłaszcza, gdy uwzględni się fakt że zbudowano go w XII wieku, w kraju prawie całkowicie odizolowanym od ówczesnych głównych centrów cywilizacji.
Pozostałe kościoły zostały zbudowane w tym samym mniej więcej okresie – od XI do XIII wieku, w czasach panowania potężnej dynastii Zague. Roszczenia do tronu władców Zague opierały się na stosunkowo słabych przesłankach – doszli do władzy w wyniku swoistego zamachu stanu. Byli oni bowiem potomkami uzurpatora generała Tekle Haymanota, który obalił władców z prawowitej Dynastii Salomońskiej.
Co gorsza krążyły plotki o ich pokrewieństwie z niesławną Królową Yodit (demoniczną Felaszką), o ich związkach z Felaszami czy wręcz żydowskim (czyli felaskim) pochodzeniu….
Wybuchowa mieszkanka jak na warunki średniowiecznej, ortodoksyjnej Etiopii.
Zague jednak poradzili sobie zadziwiająco dobrze – zjednoczyli kraj, rządzili silną rękę wspierając rozwój gospodarki i handlu. Byli też wielkimi mecenasami sztuki – ufundowali setki klasztorów i kościołów, ozdobili je wspaniałymi malowidłami, rzeźbami i złotymi krzyżami procesyjnymi. Co prawda zdaniem krytyków Zague robili to głównie po to aby ukryć swoje nieprawe pochodzenie, ale cóż …
Zawdzięczamy im Lalibelę. Nazwaną tak zresztą na cześć najwybitniejszego władcy Dynastii Zague – króla Lalibeli. Wtedy, w XII wieku obecna Lalibela zwana była Roha i pełniła rolę stolicy potężnego Królestwa Etiopii. Ostatecznie przedstawiciele kiedy Dynastii Salomońskiej odzyskali władzę w 1270 roku, zdecydowali się wtedy przenieść stolicę państwa z Rohy / Lalibeli w okolice Jeziora Tana. Nie w smak im było rezydować w miejscu gdzie rządzili ich długoletni wrogowie. Jednak, nawet pomimo pewnej niechęci władców status najważniejszego duchowego ośrodka Etiopii Lalibela utrzymała aż do dziś.
Podziwiamy monumentalizm i bogactwo zdobień skalnych kościołów – Bet Medhane Alem należy do największych tego typu budowli na świecie, Bet Marjam jest pięknie zdobiony malowidłami i rzeźbami, Bet Emanuel robi wrażenie klasycystycznej świątyni. Ba każdy z trzynastu kościołów się czymś wyróżnia, każdy jest na swój sposób ciekawy.
Prawdziwie fascynujące jest jednak to czego można tam doświadczyć – modlący się mnisi i pielgrzymi, ludzie przepojeni intensywną wiarą, głośne śpiewy i granie na bębnach i piszczałkach, monotonne tańce abunów, zapachy mirry i kadzidła… Masz poczucie uczestniczenia w czymś bardzo odległym od doświadczeń kogoś żyjącego w XXI-wiecznej cywilizacji. Podobne wrażenia reflektowałem w tybetańskich gompach czy tamilskich świątyniach.
Lalibela – czas boski slider 2
Lalibela wciąż ma swój rytm. Wciąż warto tu przyjechać. Takie mam odczucia po ponownym odwiedzeniu jej po 15 latach.