Co roku, po okresie żniw, gdzieś na przełomie sierpnia i września członkowie plemienia Chewa spotykają się na swoim wielkim święcie – Kulambie. Przybywają nie tylko z Zambii, ale też z Malawi i Mozambiku do Katete aby oddać hołd najważniejszemu z wodzów Chewów i scementować plemienne więzi. I co chyba najważniejsze – odnowić relacje z przodkami poprzez rytualne tańce i transowe obrzędy.
Przybywamy wobec tego do Katete i my. Po przeszło dniu podróży nie najlepszej jakości (bardzo delikatnie mówiąc) zambijskimi autobusami jesteśmy zmęczeni i mało entuzjastycznie nastawieni. Tym bardziej, że nie do końca wiemy czy Święto będzie się odbywało właśnie dziś i czy w dokładnie w tym miejscu do którego dotarliśmy. Jedziemy bowiem trochę w ciemno, mamy tylko ogólnikową wiedzę na temat Kulamby. Skąd ją bowiem i znaleźć …
Zambia nie jest krajem jakoś szczególnie chętnie opisywanym w książkach – z przewodników mamy do wyboru jedynie przyzwoite wydawnictwo z Bradt Travel Guide i umiarkowane z Lonely Planet. W sumie trudno się temu dziwić, bo delikatnie rzecz ujmując raczej nie jest to miejsce odwiedzane przez tłumy turystów.
Jak więc znaleźć informacje o plemiennym święcie, odbywającym się w małej wiosce? Jedyne informacje na ten temat można znaleźć w internetowych wydaniach zambijskich gazet. Typu – „znowu odbyła się Kulamba, była fajnie i był jakiś minister”. Ale są też cenne informacje, np. że Święto odbywa się w ostatnią sobotę sierpnia w niejakim Katete. Coś więc wiemy. No cóż – trzeba zaryzykować.
Okazuje się, że jednak Zambia Times nie kłamał. Słyszymy tak charakterystyczny dla afrykańskich uroczystości dźwięk bębnów, tłum się zagęszcza i w końcu dochodzimy do miejsca, gdzie odbywają się uroczystości. Jesteśmy na Kulambie!
W kręgu, pomiędzy podekscytowanymi widzami, tańczą tancerze przebrani w skóry zwierząt i przedziwne, nieco straszne maski. Uczestniczymy w Gule Wamkulu – Wielkim Tańcu Przodków. Taniec jest tak naprawdę religijną ceremonią, której funkcją jest połączenie z światem przodków, duchami zmarłych celem pozyskania ich wsparcia dla naszych, ziemskich spraw. To jedynie część obrzędów – ta dostępna dla wszystkich, scalająca społeczność i zapewniająca jej przychylność Przodków. Tańczący to członkowie tajnego stowarzyszenia Nyau, skupiającego mężczyzn z plemien Chewa i Nyanja, dbającego o to aby inni szanowali zasady plemiennej religii (też zwanej Nyau) i nie łamali plemiennych tabu.
Maski noszone przez tancerzy mają znaczenie symboliczne i magiczne – skupiają w sobie potęgę sił natury, chronią przed złymi duchami i demonami, dają moc samym tancerzom Nyau. Poprzez nałożenie maski tancerze stają się Vilombo – Zwierzętami o magicznej sile, emanacją potęgi Przodków. To pozwala łatwiej im osiągać stan transu i skomunikować się z światem duchów.
Każda z masek oczywiście coś znaczy, podobnie jak układ samych tańców czy wykonywane przez kobiety Chewa pieśni. Niewiele niestety z tego rozumiemy, możemy jednak podziwiać niezwykłą ekspresyjność i intensywność Ceremonii, w której mamy przywilej uczestniczyć.
Obrzędy zostały zakazane w latach trzydziestych XX wieku przez Brytyjczyków – w ich ocenie zbyt mocno integrowały społeczność Chewów zagrażając kolonialnej władzy. Niechętni byli im też chrześcijańscy misjonarze uważający je za przejaw pogańskich skłonności nowo nawróconych owieczek. Ostatecznie Kulamba odrodziła się z całą siłą po odzyskaniu niepodległości przez Zambię. Dziś obrzędy są żywym, całkowicie nie komercyjnym (no może poza reklamami Barclays Bank), mało znanym poza Zambią świętem plemiennym.
Poznajemy Króla Chewów – Kalonga Gawa Undi X, dostajemy od niego zgodę na uczestniczenie w obrzędach. Poza nami jest jeszcze tylko kilku ekspatów, wszyscy wyglądają na równie zagubionych morzu podekscytowanych ceremonią Chewów. Jesteśmy tu tylko gośćmi, choć trzeba przyznać bardzo mile i życzliwie witanymi.
Obrzędy trwają cały dzień, stopniowo dołącza do nich cała społeczność. Tańczą kobiety, tańczą piłkarze, pojawiają się akrobaci i połykacze ognia. Kilkakrotnie powtarzany jest Gule Wamkulu, ale też możemy podziwiać inne tańce Chewów – Gologolo, Makanję i Chimtali czyli taniec kobiet. Jest głośno i coraz to bardziej zabawowo, dostrzegamy jak bardzo integrujące społeczność Chewów jest to Święto.
Jest tu czas i na coś magicznego czy duchowego, ale ważne też są bardziej przyziemne aktywności – spotykają się ludzie z różnych regionów, gadają, panie z dumę prezentują swoją urodę, panowie chwalą się tężyzną. W sumie tak jak wszędzie – tu po prostu w swojskim, chewańskim anturażu. Maski, duchy, tajne stowarzyszenia, trochę ekstazy i odrobina transu.
Zabawa powoli dogasa. Czas kończyć tegoroczną Kulambę. Wieczorem wraz z tłumami Chewów żegnamy z Katete i jego dzielnym królem – Kalongą Gawa Undi X.
Czas ruszyć w dalszą podróż.