Kanchipuram to dziś (w opinii przewodników) małe senne miasto, położone na uboczy głównych szlaków handlowych czy turystycznych. Ma ono jednak za sobą długą, wielką i chwalebną historię. Przeszłość stolicy imperium Pallawów, władców pierwszego wielkiego państwa Południowych Indii, błyskotliwych polityków i strategów, dzielnych wodzów a przede wszystkim wielkich mecenasów sztuki.
Ten ostatni element jest kluczowy, potęga i wielkość Pallawów przeminęła już dawno bowiem okres świetności ich państwa trwał od IV do VIII wieku. Pozostały po nich niezwykłe świątynie – zarówno te wolno stojące jak i wykute w skałach. Żeby poznać sztukę Pallawów trzeba odwiedzić co najmniej dwa miejsca – położony na wybrzeżu Oceanu Indyjskiego Mahabalipuram i właśnie Kanchipuram.
Z Mahabalipuram jedziemy około dwóch godzin starą, trochę zdezelowaną taksówką. Kanczi (bo takiego skrótu najczęściej się używa) okazuje się nie aż tak małe jak w opisach, zdecydowanie jest też nie senne ba jest wręcz hałaśliwe. To co się zgadza to ilość i wielkość świątyń – tą szacowną rolę pełni chyba połowa budynków w mieście, to prawdziwe miasto świątynne, cel pielgrzymek tysięcy wiernych. Trzeba wybierać – nie da się zobaczyć nawet połowy z kompleksów świątynnych zwłaszcza, że niektóre z nich są naprawdę olbrzymie (np. świątynia śiwaicka Ekambareswarar ma około 12 hektarów!).
Ostatecznie poprzestajemy na trzech – wisznuickiej świątyni Varadharaja Perumal i śiwaickich – świątyniach Ekambareswarar i Kailasanathar. Ta ostatnia, choć najmniejsza jest najbardziej cenna – to najlepiej zachowany zabytek z czasów Pallawów (ma bagatela 1300 lat), pełen wspaniałych rzeźb. Ta świątynia zachowała się w stanie prawie idealnym – możemy podziwiać ją bez późniejszych dodatków bądź upiększeń.
Dwie pozostałe świątynie – Ekambareswarar i Varadharaja Perumal były wielokrotnie przebudowywane i rozbudowywane w kolejnych wiekach. Kanczi utraciło bowiem swoją metropolitalną pozycję po upadku Królestwa Pallawów – dalej jednak pozostało Miastem Świętym, takim Varanasi Południa. Było więc oczywistym, że każda z potężnych dynastii tamilskich (i nie tylko) wspierała tutejsze przybytki religijne.