Kakum NP – spacer w koronach drzew

Park Narodowy Kakum to, obok fortów w Elminie i Cape Coast chyba najbardziej popularna atrakcja turystyczna Ghany. Trochę nieprzypadkowo – położony jest blisko samej Akry i głównych punktów turystycznych na wybrzeżu no i jakoś  odpowiada podróżniczym wyobrażeniem o przygodzie w dzikiej, afrykańskiej dżungli.

Jeszcze sto czy dwieście lat temu prawie cały obszar Górnej Gwinei (czyli mniej więcej od obecnej Gwinei Bissau do Togo) pokrywały dżungle. Równie bogate przyrodniczo jak lasy Konga, Borneo czy Amazonii. De facto niewiele z nich nie zostało – tylko na terenie dzisiejszej Liberii, Gwinei i Sierra Leone dżungle zachowały swój pierwotny charakter i ciągną się setkami kilometrów. W Ghanie mamy tylko okrawki lasu – i takim właśnie miejscem jest Kakum NP, resztką dawnej atlantyckiej dżungli Górnej Gwinei.

Jest w tym jednak mały szkopuł – Kakum w wersji prezentowanej turystom jest naprawdę fajny, ale z dzikością nie ma on już nic wspólnego. Być może gdzieś w głębi lasu można spotkać jakieś dzikie zwierzęta, ale tak zwanej ścieżce przyrodniczej poza drzewami nie dostrzegliśmy niczego. Ptaki i motyle spotkaliśmy – ale tu paradoks, już poza granicami samego parku narodowego, w małym ogrodzie obok przydrożnej restauracyjki.

Po co więc tutaj przyjeżdżać? Odpowiedź jest prosta – aby odbyć spacer w koronach drzew. Kakum jest bowiem miejsce, gdzie zbudowano pierwszą i jak na razie najdłuższą w Afryce napowietrzną ścieżkę. Trasa ma prawie 350 metrów długości a zawieszona jest na wysokości prawie 40 metrów! Co ciekawe Kakum Canopy Walkway zbudowało dwóch kanadyjskich inżynierów z pomocą zaledwie kilku ghanijskich pomocników. Bardzo szybko jednak napowietrzna ścieżka stała się  jedną z głównym atrakcji Ghany, swoistym must see tego kraju.

Ja odczucia miałem mieszane – same łażenie po mostach na wysokości 40 metrów jest nawet zabawne, widoki deszczowego lasu są naprawdę super, ale bywałem już w znacznie dzikszych i ciekawszych dżunglach. Nie jest to też tania zabawa – Ghanian Wildlife Authority kasuje po około 15$ od osoby za bilet wstępu.  Dodatkowym kosztem jest parkowy przewodnik – skądinąd zupełnie niepotrzebny (tam się nie da zgubić) a w naszym przypadku też i  mało zaangażowany w swoje obowiązki (upraszczając de facto nic nam nie pokazał, nie uczył niczego tylko się z nami przeszedł po Parku).

Wnioski – jak lubisz tego typu atrakcje jak najbardziej warto. Jeśli szukasz dzikiej dżungli z szansami na zobaczenie jakiś zwierząt to raczej nie jest to miejsce dla ciebie.  To raczej przyjemność typu adrenaline rush a nie miejsce do eksploracji przyrodniczej.