Jadąc do Danakil

Kotlina Danakilska czyli jedno z najbardziej niegościnnych miejsc na Ziemi. Dlaczego?

Powodów jest kilka.

Po pierwsze – panuje tu straszliwy upał. Ze średnią roczną temperaturą powyżej 30 stopni i rekordowymi upałami sięgającymi 60 stopniu to najgorętsze miejsce na naszym globie. Opadów de facto tu nie ma, roślinność jest skrajnie uboga, życie wydaje się wręcz niemożliwe. Po drugie – to jeden z najbardziej aktywnych sejsmicznie obszarów na Ziemi. Wulkany, pola lawowe, fumarole, słone jeziora, co tylko zapragniesz. Po trzecie – Afarowie.  Ich niechęć do Obcych jest wręcz legendarna. Ale o tym w następnym artykule.

Danakil przez wiele lat był praktycznie niedostępny dla podróżników, nie było żadnych realistycznych szans aby tu wjechać. Kiedy więc dowiedziałem się o tym, że władze Etiopii zdecydowały się na otworzenie tego regionu decyzja była oczywista – jedziemy! Nie da się jednak wyjazdu zorganizować całkowicie indywidualnie – można do Danakilu pojechać na 4 dni z lokalną agencją, która zapewnia samochody terenowe, namioty i co najważniejsze – uzbrojoną ochronę.

Ruszamy z Mekelie w karawanie składającej się z kilku jeepów – przed nami cały dzień podróży. Zjeżdżamy stopniowo w dół z wysokich, abisyńskich wyżyn do upiornie gorącej Kotliny Danakilskiej – najniżej położonego miejsca w Afryce (112 metrów poniżej poziomu morza). Robi się coraz to bardziej sucho, spotykamy idące w stronę gór karawany wielbłądów z solą – najważniejszym bogactwem tej krainy.

Mniej więcej w połowie drogi mamy krótka przerwę w Berahylie – ostatnim większym miastem(?) przed samą Kotliną. Mi przypomina ona raczej odległe posterunki na dawnym Dzikim Zachodzie – wszechobecny kurz i pył, nędzne zabudowania, pełno żołnierzy i pań lekkich obyczajów, bary z tanim piwem. Nad wszystkim góruje fort – widomy znak etiopskiej dominacji w tym regionie. Dominacji bynajmniej nie oczywistej, bo Afarowie nieustannie się buntują i próbują wybić się na niezależność.