W kręgu Bon czyli Święto Boga Gór – dzień I

Święto Boga Gór (zwane też Shaman Festival – ale to nie jest nazwa prawidłowa) to najważniejszy  powód naszej podróży to tego odległego zakątka świata. Odkąd bowiem po raz pierwszy gdzieś o nim przeczytałem w necie i znalazłem pojedyncze zdjęcia z tych barwnych uroczystości – wiedziałem, że chcę w nich uczestniczyć.

Co okazało się wcale nie takie oczywiste – w dostępnych przewodnikach nie ma za dużo informacji o samej Dolinie Tongren, a co dopiero o jakimś odbywającym się tam Święcie Boga Gór. Znalazłem jedynie pojedyncze relacje podróżników, ale one opisywały coś co już się odbyło a nie Święto, które miało dopiero nadejść. To raczej relacje a nie informacje.

Problemem okazuje się być już samo  ustalenie kiedy dokładnie ma mieć miejsce takowe Święto – często bowiem nie ma jakieś jasno określonych, corocznych terminów takiej uroczystości. Pamiętać należy, że tego rodzaju obrzędy są zazwyczaj  związane z rozmaitymi kalendarzami religijnymi np. tybetańskim, chińskim, dżinijskim lub  jakąś lokalną wersją kalendarza opartego na fazach Księżyca. Często daty są arbitralnie ustalane jako korelujące z ważnymi wydarzeniami dla danej społeczności,  na przykład z zakończeniem okresu zbiorów, nastaniem porą siania czy tym czasem przepędu stad.

Stąd też pozwolę sobie w tym artykule opisać jak to można zrobić – podobne doświadczenia mam przy prawie każdym lokalnym festiwalu / obrzędach religijnych / mniej znanych świętach, itp.

Jak zlokalizować jakieś wydarzenie, gdy nie ma o nich wiarygodnej informacji, ani w przewodnikach ani na bardziej znanych stronach podróżniczych?

Mamy tylko jedno sensowne rozwiązanie – znaleźć jakiegoś w miarę wiarygodnego lokalnego informatora. Tylko jak go znaleźć w oddalonym o kilka tysięcy kilometrów w kraju, w którym prawie nikt nie tylko nie mówi po angielsku a nawet nie zna łacińskiego alfabetu? Wpadłem na pomysł przeszukiwania ofert lokalnych (w tym wypadku tybetańskich) agencji podróży i udało się! Są oferty wyjazdów na liczne tybetańskie festiwale w oddalonych miasteczkach i klasztorach – ceny zabójcze, ale nie zamierzamy korzystać z oferty. Sprawdzamy terminy (biura zazwyczaj sprzedają wycieczki na określone dni z opisem całej trasy), ustalamy najbardziej prawdopodobny i jedziemy

Ryzykujemy bo i wiarygodność takich agencji (obojętnie czy to tybetańskich, senegalskich czy ghańskich np.) jest średnia. Ale nie ma żadnej innej alternatywy – poza informacją od kogoś kto jest na miejscu i zna angielski. A to w wielu regionach świata jest bardzo mało prawdopodobne.

Tu mamy pewien konkret – termin (początek lipca) i region (prefektura Tongren). W mojej ocenie wystarczy – jechałem w jeszcze bardziej odległe regiony Ziemi kierując się mniej dokładnymi informacjami i udawało się! W tym wypadku nie wygląda to źle – myślę , że jednak mamy duże szanse trafić na Święto Boga Gór.

Na miejscu, w samym Tongren ani widu ani słychu o jakimś festiwalu – wiemy, że impreza odbywa się gdzieś w lokalnych gompach, organizowana jest bowiem przez wiejską społeczność. Znowu mamy trochę szczęścia – spotykamy młodego Tybetańczyka dobrze mówiącego po angielsku (skąd go znał do dziś nie wiem). On sam nic nie wie o festiwalu, ale wypytuje się handlarzy i przechodniów.

W końcu bingo, mówi że coś dzieje się w pobliskiej gompie – mamy iść w stronę hałaśliwych dźwięków i tam dalej szukać. Co też i robimy i tak trafiamy szczęśliwie na Święto Boga Gór – jedną z najbarwniejszych i najciekawszych imprez w jakich miałem przyjemność uczestniczyć.

Spędzimy na nim całe trzy dni z małymi przerwami na zwiedzania okolicznych klasztorów – dziś dzień pierwszy. O tym czym jest  i z jakich tradycji wywodzi się sam Festiwal – w kolejnej relacji z dnia II i III.

Praktycznie:

Większość informacji u góry. Jak szukać terminów, jak lokalizować miejsce, w którym coś ciekawego się odbywa.

Dojazd: tu inaczej niż np. w Afryce, nie stanowi żadnego problemu. Podobnie jak dostępność tanich hoteli i knajpek.

Nie są wymagane pozwolenia na wjazd w ten region Chin.

Nie ma żadnych biletów wstępu. Ludzie są życzliwi i chętnie witają przyjezdnych. Można robić zdjęcia – choć oczywiście zawsze należy okazać umiar i być w tym dyskretnym.