Pondicherry – odrobina Francji w Indiach

Wracając z Chidambaram wpadamy na dwie godziny do Pondicherry, dawnej francuskiej enklawy. Mało kto pamięta, że aż do połowy XVIII wieku wcale nie było oczywistym kto ostatecznie zdobędzie Indie podówczas najbogatszy kraj Azji. Walka o panowanie nad Subkontynentem była długa i zacięta.

Pierwsi z rywalizacji odpadli Portugalczycy (którzy paradoksalnie też jako pierwsi Europejczycy przybyli do Indii), ostatecznie zadowolili  się panowaniem nad Goa i kilka mniejszymi enklawami w zachodnich Indiach. Zdecydowanie dłużej w grze pozostawali Holendrzy, którzy zrezygnowali ze swoich posiadłości w Indiach na rzecz Anglików w zamian za oddanie im kontroli nad Archipelagiem Indonezyjskim. Duńczycy (tak, oni też tu byli!) nigdy nie liczyli się na poważnie w tej rywalizacji – gdzieś na początku XIX wieku pozbyli się złudzeń i sprzedali swoje nędzne posesje Brytyjczykom.

Kluczowy pojedynek rozegrał się jednak pomiędzy dwoma wielkimi potęgami kolonialnymi  – Anglikami i Francuzami i toczył się przez przeszło stulecie. Ostatecznie zwycięstwo przypadło poddanym Albionu – w przebiegu trzech wojen całkowicie zniszczyli tzw. Pierwsze Francuskie Imperium Kolonialne pozbawiając Francuzów nie tylko panowania w Indiach, ale i też władzy nad Kanadą. Indie na następne 200 lat stały się Perłą w Koronie Albionu – umieszczoną tam zresztą bez zgody samych mieszkańców Subkontynentu.

W efekcie tego całe Francuskie Indie skurczyły się do raptem 4 miast, z których największym było Pondicherry. Przez 150 lat pozostawała oddalaną od głównego nurtu życia prowincjonalną dziurą zależną od odległego Paryża, aż wreszcie w 1956 roku władzą nad wszystkimi francuskimi enklawami przejęły niepodległe Indie.

Wizyta w Pondicherry to raczej krótkie doświadczenie. Łazimy po tym małym miasteczku tak różnym od otaczającego go Tamil Nadu – śnieżnobiały Pałac Gubernatora, zadbane kolorowe kamieniczki, wille w pięknych ogrodach, czyste ulice i plaże, kawiarnie i żandarmi jak z filmu z Luisem de Funes ?

Prawdziwa, prowincjonalna Francja. Tylko w tropikalnym anturażu.

To jednak nie tylko zasługa nietypowej historii tego  miasta. Głównym powodem jest bliskość najbogatszego aszramu (a w zasadzie całego miasta aszramowego) w pobliskim Auroville. Aszramu założonego przez wielkiego myśliciela i mistyka – Sri Aurubindo i nadzwyczaj popularnego na Zachodzie. Jego zamożni europejscy mieszkańcy poza oddawaniem się rozlicznym praktykom duchowym zajmują się też nieco bardziej przyziemnymi aktywnościami, np. inwestowaniem w nieruchomości. Stąd i zamożność Pondicherry, mówi się, że ponad połowa pięknych pofrancuskich willi i pałacyków w mieście jest już wykupiona przez aśramowców. Stąd też prawdopodobnie zaskakująco dobry ich stan utrzymania całkowicie niespotykany w innych częściach Indii.

Niezależnie co jest tego powodem miasteczko jest nadzwyczaj przyjemne i z dużą radością spędzamy tu leniwe popołudnie. No i mają tu prawdziwą francuską kawę – o czym się przekonujemy po wizycie w lokalnej kawiarni.

Polecam – na krótką przerwę w podróży.