Niedzielny targ w Kaszgarze

Najsłynniejszy w Turkiestanie Chińskim, tu poczujesz ducha dawnego Jedwabnego Szlaku…

Takie opisy dominują w przewodnikach czy na stronach agencji turystycznych. Rzeczywistość jest jednak nieco inna …

Targ dalej jest fascynujący, ale tylko części, nazwijmy ją agro-handlowej czyli w miejscu, gdzie sprzedaje się warzywa, owoce i zwierzęta. Ta właśnie jego cześć jest zdecydowanie najciekawsza i najbardziej tradycyjna.

Targ Zwierząt – to tu w każdą niedzielę setki handlarzy sprzedaje i kupuje tysiące zwierząt – owiec, kóz, bydła, wielbłądów i koni. Przybywają zewsząd – są lokalni Ujgurzy, Kazachowie z Tienszanu, Tadżycy  i Kirgizi z Pamiru i Karakorum, no i oczywiście Chińczycy. Miejsce biznesu, ale i spotkań.

Biznes jest traktowany niezwykle serio, zwierzęta są oglądane z wielką dokładnością, targi są twarde a pieniądze niemałe. Jest głośno, hałaśliwie, intensywnie i bardzo ciekawie.

Spotkania też mają swoją oprawę. Niezwykłe są jadłodajnie targowe podające całe spektrum lokalnych przysmaków – głównie podrobów w najrozmaitszej postaci (szczególnie bogata jest oferta pieczonych świńskich uszów oraz najrozmaitszych jelit). Amatorów na te przysmaki nie brakuje, knajpki(?) są pełne ludzi.

Turyści oczywiście przybywają i tutaj, ale nie jest to miejsce stworzone dla nich, mogą się tylko przyglądać, robić zdjęcia i podziwiać. Kóz czy wielbłądów raczej nie kupią a pamiątek na szczęście (jak na razie) w ofercie handlarzy nie ma. To wciąż coś autentycznego, co w współczesnych Chinach jest coraz to rzadszym zjawiskiem.

A reszta handlowej oferty Kaszgaru?

Pozostała część targu jest już niestety mocno badziewiasta – trochę chińskiego barachła, taniej elektroniki i kiczowatych ozdób zaspakajających potrzeby zarówno lokalsów jak i spragnionych dóbr przyjezdnych z postsowieckich republik.

Chociaż spójrzmy na to nieco inaczej. Może właśnie to też jest autentyczne – w sumie to potrzeby klientów a nie nielicznych jeszcze turystów ustawiają ofertę handlową. To nie egzotyka na sprzedaż. Więc nie narzekajmy, to dalej Jedwabny Szlak tylko anno domini 2007 …

Wobec tego – polecam. Z uwzględnieniem wymogów rzeczywistości.