Ketou – czary Jorubów

Ketou to miasto Jorubów. Ketou to miasto czarów. Oba te fakty łączą się w jakiś sposób.

W Beninie, gdzie czary, magia, czarownicy i kapłani tajnych stowarzyszeń to chleb powszedni trudno jest zrobić na kimś wrażenie akurat w tym obszarze. Jednak Ketou jest słynne na cały kraj – tu bowiem czary są najpotężniejsze, czarna magia jest szczególnie chętnie uprawiana a tutejsze fetysze mają ogromną moc. To oczywiście zasługa Królów Ketou i ich jorubskiego dworu bo to właśnie Jorubowie uważni są za prawdziwych twórców i mistrzów magii. To od nich tej zawiłej sztuki uczyli się Fonowie, dzisiejsi mieszkańcy Beninu, ale nigdy nie zdołali pokonać na tym polu swoich nauczycieli. To właśnie zresztą  Jorubom zawdzięczamy kubańską Santerię i brazylijskie Candomble – najpotężniejsze kulty synkretyczne Ameryki Łacińskiej.

Tak przygotowani i co za tym idzie nieco ostrożni przybywamy do Ketou aby zbadać ile prawdy jest w tych historiach. Miasto na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem zwyczajne, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Sklepiki z wszelakimi dobrami (czyli w ofercie „mydło i powidło”) typowe w Afryce, warsztaty w standardzie XIX wiecznego Londynu i wszechobecne zakłady fryzjerskie. Jednak nie wszystko jest tak oczywiste – na targu oprócz warzyw i owoców sprzedaje się zasuszone truchła zwierząt, czaszki, kości i jakieś nieznane nam zioła i minerały. Po co ? A po to aby zrobić z nich magiczne leki, amulety czy potężne fetysze. Tu zaopatrują się czarownicy – ci od magii białej i czarnej.

Erupcja dziwaczności następuje w pałacu Królów Ketou – dziś raczej opuszczonym, używanym jedynie w celach ceremonialnych i obrzędowych. To rządzi magia – prawie w każdym rogu Pałacu rezyduje jakiś fetysz. Niektóre z nich są szczególnie potężne – jak informują samozwańczy, młodociani przewodnicy jacy do nas dołączyli nie złożenie im ofiary może nieść za sobą nieobliczalne skutki …

Okazuje się, że jedna z drzwi są wręcz skrajnie niebezpieczne – pilnujący je fetysz szczególnie chętnie dekapituje nieszczęśników, którym zdarzy się popełnić jakiś nie rozważny błąd. Na szczęście 5$ ofiary zasadniczo zwiększa poziom naszego bezpieczeństwa i łagodzi gniew demona. I wzmacnia budżet naszych przewodników – jak dostrzegamy ignorując grozę fetyszu bez wahania przejmują datek ?

Sam pałac jest też nadzwyczaj ciekawy – drzwi i odrzwia wyrzeźbione są w przedziwne, magiczne symbole i przedstawienia scen rytualnego składanie ludzkich ofiar. Filary zaś zdobią figury bogów i demonów z jorubskiego panteonu – Oriszów, ziemskich reprezentantów najwyższego Boga – Olooruna.

Wysyceni dziwacznością, opuszczamy Miasto Magii – okazuje się, że w takim miejscu nawet oferta kulinarna nie może być standardowa. Na przystanku na którym łapiemy sept-place do Abomay pojawia się przemiła pani z całym koszykiem … pieczonych szczurów leśnych.

Cóż, to po prostu Ketou – najdziwniejsze miejsce w Beninie.